Dzieci sąsiadów, osiedlowy monitoring i Agent Babcia, czyli jak nie przejmować się drobnostkami

optimist, stres, blog, rules

 

Moja współlokatorka (serdecznie pozdrowienia!) i ja mamy swój jeden, ulubiony temat do rozmów. Temat powracający do nas jak bumerang, bo właściwie codziennie go poruszamy. Tym tematem są dzieci naszych sąsiadów, pieszczotliwie nazywane „dzieckami” w porywach do „bachorków”. Co nas cudze dzieci interesują? Pociechy te mają w zwyczaju przerabiać nasz wspólny korytarz na tor wyścigowy. I to nie byle jaki, bo w wyścigach bierze udział dwoje najlepszych zawodników w swojej dziedzinie! Jeden z nich wyposażony jest w hulajnogę, drugi zaś przywdziewa rolki. Każdego popołudnia, tuż po wypełnieniu nużącego obowiązku szkolnego, zawodnicy przystępują do rozgrywek. Ach, cóż to są za zawody! Zdarzają się kontuzję i wypadki, ale to nie powstrzymuje ich przed zaciętą walką. Sportowe emocje nie mają końca. I nie tylko te sportowe, bo jak nietrudno się domyślić przymusowymi kibicami są mieszkańcy całego piętra. Zmęczeni, spragnieni ciszy i spokoju mieszkańcy. Z tego powodu my dwie mamy nie tylko temat do rozmów, ale też powód do solidnego narzekania. I w ten oto sposób każdego dnia sypią się teksty typu „Szlak mnie zaraz trafi”, „wezmę te drzwi i normalnie otworzę”, „ja tam do nich zaraz wyjdę” oraz „ nosz gówniaki jedne”. Dzieci sobie pojeżdżą, my sobie ponarzekamy i życie toczy się dalej.

 

Wszystko spoko, tylko naszła mnie w końcu jedna myśl. PO CO. Bez sensu są te nasze problemy. To tak naprawdę tylko drobnostka, dlaczego więc aż tak bardzo się nią przejmujemy?

 

Głupie to wszystko i powiem Ci jedno. Nie ma sensu przejmować się pierdołami! Jak jednak na moim własnym przykładzie widać, teoria delikatnie rozbiega się z praktyką. Potrzebne są konkrety. Jasna odpowiedź na pytanie. Jak nie przejmować się drobnostkami?

 

Granica Twoich możliwości
Tak naprawdę to jest kluczowa kwestia. Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie ma sensu przejmować się sprawami, na które nie masz wpływu. Wróćmy do tematu tamtych dzieciaków. Czy ja i moja współlokatorka mamy jakiś większy wpływ na ich postępowanie? Do pewnego stopnia tak! Mogłybyśmy kiedyś rzeczywiście wyjść i w kilku dosadnych zdaniach wyrazić swoją opinię. Mogłybyśmy zadzwonić do drzwi rodziców tych dzieci i zapytać, czy normalni są i czy z łaski swojej nie mogliby dzieci na plac zabaw zaprowadzić. Mogłybyśmy nawet porozmawiać z resztą mieszkańców i jakoś wspólnie wyrazić niechęć do tego zjawiska. W gruncie rzeczy powinnyśmy zrobić wszystko co w naszej mocy, by rozwiązać ten problem. Kiedy to zrobimy, pojawia się ściana. Nic już więcej nie zdziałamy. I właśnie to jest ten moment, w którym powinnyśmy przestać się przejmować. Gdy zrobisz już wszystko, by zakończyć jakąś kłopotliwą kwestię docierasz do granic swoich możliwości. Pamiętaj, masz już czyste sumienie, zrobiłeś co się da. Wiec przestań przejmować się tym, na co już wpływu nie masz! To zwyczajnie bez sensu.

 

Jaki to ma na mnie wpływ?
To kolejny krok. Gdy zaczynasz się czymś przejmować, warto określić skalę tego problemu. Zastanów się, jaki wpływ ma na Ciebie dana sytuacja. Być może od tego nawet powinnam zacząć cały wpis. No bo przecież, jeżeli coś nie jest dla Ciebie istotne to po co zawracasz sobie tym głowę? Dzieciaki zakłócają nasz spokój góra przez pół godziny. No cóż, da się przeżyć. Miewałam już większe problemy w życiu. To się wszystko bardzo fajnie pisze, ale dlaczego tak trudno bywa z wykonaniem tego? Bo widzisz, do tego potrzebna jest spora dawka szczerości. W dodatku szczerości wobec samego siebie. Lubimy użalać się nad sobą, obchodzić jak z jajkiem i narzekać na nasz ciężki żywot. No cóż, jakby się dobrze zastanowić, to czy aby na pewno jest aż tak ciężko?

 

Masz coś lepszego do roboty!
Czasami mam wrażenie, że wraz ze wzrostem wolnego czasu rośnie tez liczba naszych problemów. Czy to przypadkiem nie jest tak, że zaczynasz szukać dziury w całym, gdy Ci się nudzi? To nie do końca jest Twoja wina. Myślę, że mając więcej czasu zaczynamy dokładniej obserwować co dzieje się wokół nas. Weźmy na przykład takie emerytki. No cóż, memy z osiedlowym monitoringiem już dwudziesty czwarty raz okrążają Internety, jednak wszyscy wiemy, że maja w sobie sporo prawdy. Ja mam babcie i ja wiem co mówię. Kobieta-agent, uwierzcie mi. Opracowała nawet specjalną technologie przytrzymywania firanki (z użyciem klamerek do bielizny) by zapewnić sobie lepszy punkt obserwacyjny. Po co to? Z nudów. I nie myśl proszę, że takie rzeczy dzieją się po przekroczeniu siedemdziesiątki. Ciebie też to dotyczy. Sama po sobie wiem, że zaczynam bardziej czepiać się innych, gdy mam zbyt mało do zrobienia. W tym miejscu pozdrawiam mojego faceta, on wie najlepiej, że to prawda. Rada jest banalna. Znajdź sobie lepsze zajęcie niż myślenie o pierdołach.

 

Możecie mi zarzucić, że po tytule należałoby spodziewać się poradnika, a tak do końca to nie wygląda. Trudno. Ja nie chcę być żadnym „kołczem”, ja chcę być z Wami szczera. Tak naprawdę, dopóki nie uświadomimy sobie pewnych oczywistości, nie jesteśmy w stanie ruszyć do przodu. A jeżeli ten wpis ma komuś pomóc (niczego bardziej nie pragnę) to nie ma innej drogi niż zwykła, czasem ostra, szczerość.

 

No dobra, to teraz szczerze Wy przyznajcie, jak to jest u Was. Zdarza Wam się zamartwiać głupotkami? Macie jakieś inne porady niż te powyżej? Chętnie wszystko przeczytam.

 

Psst! A może polubisz Optymistyczną na fejsie? Tam znajdziesz jeszcze więcej szczerych tekstów! No i pierwszy dowiesz się o nowościach na blogu. Poza tym, tak ładnie Cię proszę.

 

Pozdrawiam,

Martyna